W sobote rano mielismy jechac w Gory Blekitne... ale nie chcialo nam sie wstac :-) Postanowilismy wiec, ze zabieramy ciuchy plazowy ekwipunek i plyniemy na plaze w Manly. Do Circular Quay'a poszlismy na nogach przez Krlewskie Ofgrody Botaniczne. Wow! W Aussie przedziwne ptaki i jaszczurki chodza po chodnikach niczym nasze golebie :-)
Wszystkie sciezki ogrodow prowadza do Sydney Opera. Wlasciwie bylismy przy niej tak blisko pierwszy raz bo w ogole powolutku sobie to Sydney zwiedzamy ;-)
Budowla jest dziwna ale nie jest juz najnowasza. Zdziwilo mnie, ze dach nie jest z blachy (jak zawsze myslalam) tylko jest wylozony malymi kafelkami (flizami :-)))))
Wnetrze Opery to kilka oddzielnych sal, gdzie rownoczesnie odbywaja sie (kilka razy dziennie): przedstawienia, koncerty, opery. Mozna tez zwiedzic Opere z przewodnikiem.
Wpadlismy na spontaniczny pomysl by poszukac Repertuaru - bo to fajna pamiatka. I tak sie zaczelo ... Kupilismy bilety na wieczorny koncert: MONUMENTY AUSTRALII & SYMFONIA ANTARKTYCZNA !!!
I tak zrezygnowalismy z plazy by powrocic tu wieczorem :-)
koncert byl fascynujacy!!! Mielismy doskonale miejsca blisko orkiestry. Koncert byl polaczony z pokazem zdjec na projektorze (Antarktyda, monumenty Australii). Nie wiem ile bylo instrumentow na scenie ale brzmialo cudownie! Czy wiece, ze w Operze sa perawdziwe organy?
To byl niezapomniany deszczowy wieczor :-)))))))))