Poranek w Swansea....hmmm. Gdy rezerwowalismy wczoraj wieczorem ten pokoj nie wiedzielismy ze za wielka zaslona jest balkon, a z niego przecudowny widok na Freicient National Park i ocean. Cos niesamowitego. Szum oceanu przy sniadaniu i ten widok! Przecudowny! Sniadanie tez pyszne, oczywiscie jajecznica, bekon i tosty :-)
Po sniadanku zabralismy nasze tobolki (hmm ... dlaczego jest ich coraz wiecej?) i ruszylismy z powrotem na poludnie Tasmanii. Lot Hobart mielismy dopiero o1 9 wiec moglismy sie jeszcze udac na przyladek Port Arthur gdzie niegdys bylo ciezkie wiezienie dla zeslancow. Ale my nie chcielismy ogladac wiezienia, czulismy ze trzeba jechac dalej, najdalej jak sie da na poludnie by zobaczyc ocean od strony bieguna :-)
Nie da sie opisac jak wyglada to najdalsze miejsce przed biegunem! Wysokie klify, krystaliczna woda, jaskinie, cudny zapach oceanu. Zdjecia, zdjecia, zdejcia.
Wieczorem odbylismy kolejny lot z Hobart do Sydney via Melbourne.
Jedno powiemy: Ogromnie zal bylo opuszczac TASSIE :-((((((( i witac kolejna aglomeracje-najwieksza w Australii.
PS. Pytacie o diably tasmanskie. One sa sliczne! Takie malutkie czarne pieski. Sa bardzo przyjazne. Chyba mozna je spotkac na zywo bo widzielismy kilka niestety nie zywych :-( Apropos jazdy samochodem i kangurow. To jest bujda! Wszedzie przy drogach sa siatki i zwierzeta sie nie przedostaja na ulice. Tylko te malutkie ...