Dzisiaj zwiedzilismy Hobart - bardzo sympatyczne oceaniczne miasteczko. Stad juz blisko do bieguna!!!
Po poludniu wybieramy sie tym rzem na polnocny wschod Tasmanii, do Bicheno gdzie wieczorem na plaze z morza wychodza pingwiny!!!
Pozdrwowienia dla wszystkich :-) A dla Olka specjalne plugowe zyczenia URODZINOWE!
Z Hobart wyjechalismy okolo 15 i juz o 19 dotarlismy do Swansea gdzie zakwaterowalismy nasze bagaze w superowym hoteliku na plazy i ruszylismy jeszcze dalej na polnoc do BICHENO gdzie mialy byc te nasze pingwinki:-)
O 20.30 maly busik zabiera nas na wybrzeze pingwinow. Idziemy w ciemnosciach za przewodnikiem jakas sciezka do morza. Przewodnik mowi, ze nie wolno zbaczac z sciezki bo poza nia znajduja sie gniazda pingwinow. Az sie nie chce wierzyc! Nagle zatrzymujemy sie i przewodnik przyswieca latarka na trawe ponizej sciezki.... JEST! Normalnie pingwin siedzi w trawie i patrzy sie na nas :-) Przypomina mi sie film Happy Feat, ktory ogladalam gdy lecielismy samolotem z Hong Kongu ;-) Pingwinek sliczny. Nie mozna bylo robic zdjec z lampa, a one sie bardzo ruszaly i zdjecia raczej klapa. Ale nagralismy film i on jest niezly :-) Chodzilismy tak zgodzine po tej plazy zagladajac w rozne miejsca i napotykajac te sliczne male pingwinki. Okazalo sie, ze o tej poze jest ich bardzo malo. Najwiecej jest ich tutejsza zima czyli w lipcu. Ale wycieczka i tak byla fascynujaca :-)