Po kilkugodzinnym locie z Hong Kongu zblizamy sie do celu naszej podrozy. Australia z gory to niekonczaca sie pustynia ale tez zadziwiajaco zielone miasta. Tak wlasnie z gory wyglada Perth. Ladujemy o 8.25. Na wstepie wypelniamy deklaracje celna. Przyznajemy sie jawnie do wwiezienia na terytrium AU chinskich slodyczy, ktore kupilismy w HK dla Oli z okazji Dnia Kobiet :-) Pierwszy raz celnik nie dziwi sie gdy widzi nasze paszporty i wize :-))) Po dlugim oczekiwaniu w kolejce do zadeklarowania tych niewinnch kilku czekoladek (w AU panuje calkowity zakaz wwozenia produktow spozywczych, drewnianych i pochodzenia zwierzecego!) wreszcie nasze walizki zostaja przebadane i wychodzimy przywitac sie z naszymi australijskimi gosodarzami... Jestesmy wszyscy bardzo szczesliwi...
... W domu Ola przygotowuje pyszna jajecznice po polsku, a pozniej jedziemy na zakupy bo dzis w koncu jest shopping day :-)
... Dom jest bardzo przytulny i jasny. Tak sobie mysle, ze ten dom to taka druga odlegla Wisla...